To wszystko, to była jedna wielka ściema...
Długowłosa blondynka o zielonych oczach wpadła do sali szpitalnej, w której leżała jej koleżanka. Odwiedzała ją często, choć miała mało czasu. Przynosiła jej różne słodkości i książki oraz zeszyty ze szkoły.
Wbiegła do pokoju i zobaczywszy Francescę rzuciła jej się na szyję:
- Cześć, kochana- powiedziała z szerokim uśmiechem- Jak się dzisiaj czujesz?
- Teraz dobrze- powiedziała Francesca, puszczając oczko do Ludmiły.
- O, to fajnie- rzuciła i zaczęła wygrzebywać z torby jabłka, ciastka i nuty.- Tej piosenki naucz się na pamięć.- rzekła i położyła się obok Włoszki na łóżku.- Wiesz, ja tu z tobą będę- zaśmiała się- Ale pierwsze skoczę o coś zapytać.
Brunetka się zaśmiała. Ludmiła zawsze zarażała ją swoim optymizmem, tak było też teraz, gdy leżała w szpitalu.
Nagle usłyszała ciche pukanie do drzwi:
-" Federico"- pomyślała i westchnęła, ale się uśmiechnęła.
Chłopak usiadł na jej łóżku i popatrzył z lekkim uśmiechem na nią. Zbliżył się, chcąc ją przytulić, ale ona odsunęła jego ręce:
- Zostaw- powiedziała z wyrzutem.
Siedział obok niej i wpatrywał się w jej oczy i całą twarz. Ludmiła stała oparta o framugę drzwi i obserwowała całą sytuację. Po dłuższej chwili Federico zdenerwowany zachowaniem dziewczyny wziął marynarkę i wyszedł zdenerwowany, mało nie strącając kosza na śmieci.
- Hej, czemu dałaś mu kosza?- zapytała Ludmiła, uważnie przyglądając się przyjaciółce.
Ta pokiwała głową.
- Tak myślałam- powiedziała z westchnieniem- Ale wiesz co? Głupiaś... Taki fajny facet, a ty go tak spławiłaś. Ja bym tak chciała, żeby chociaż na mnie popatrzył....
- Skończyłaś?- zapytała znudzonym głosem Francesca, mimo, że w jej oczach błysnęły jakieś dziwne iskierki.
- Fran, co ty znowu kombinujesz?- zapytała Lu, która dobrze znała Włoszkę.
- Nic, musimy się nauczyć tej piosenki, nie?- zapytała, zamykając oczy i równocześnie kryjąc swój jakiś plan.
Był ciepły ranek w Buenos Aires. Federico nie przyszedł dziś po Ludmiłę, więc postanowiła pójść do szkoły sama. Czuła dziwny niepokój i niechęć. Rano ledwo zwlekła się z łóżka, ale musiała. Teraz nad jej głową wesoło ćwierkały ptaki, ale ona nie podziwiała ich, jak zawsze, dziś ją denerwowały.
Brunetka się zaśmiała. Ludmiła zawsze zarażała ją swoim optymizmem, tak było też teraz, gdy leżała w szpitalu.
Nagle usłyszała ciche pukanie do drzwi:
-" Federico"- pomyślała i westchnęła, ale się uśmiechnęła.
Chłopak usiadł na jej łóżku i popatrzył z lekkim uśmiechem na nią. Zbliżył się, chcąc ją przytulić, ale ona odsunęła jego ręce:
- Zostaw- powiedziała z wyrzutem.

- Hej, czemu dałaś mu kosza?- zapytała Ludmiła, uważnie przyglądając się przyjaciółce.
Ta pokiwała głową.
- Tak myślałam- powiedziała z westchnieniem- Ale wiesz co? Głupiaś... Taki fajny facet, a ty go tak spławiłaś. Ja bym tak chciała, żeby chociaż na mnie popatrzył....
- Skończyłaś?- zapytała znudzonym głosem Francesca, mimo, że w jej oczach błysnęły jakieś dziwne iskierki.
- Fran, co ty znowu kombinujesz?- zapytała Lu, która dobrze znała Włoszkę.
- Nic, musimy się nauczyć tej piosenki, nie?- zapytała, zamykając oczy i równocześnie kryjąc swój jakiś plan.
Łamiesz mi serce, wiesz?
Przeczytała treść sms-a od Federico i, gdyby nie późna noc, roześmiałaby się w głos. Powstrzymała się jednak i odpisała:
Ja nigdy z Tobą nie będę, ale mam pewien pomysł...
Zaczęła szybko pisać mu swój plan i uśmiechała się pod nosem:
-" Ciekawe, co z tego wyjdzie"- pomyślała.
*
Ludmiła biegła pośpiesznie przez oddział, bo została pilnie wezwana przez Francescę. Przerażona, że coś jej się stało, przybyła jak najszybciej.
-Au!- krzyknęła, kiedy ktoś stanął na jej drodze- Spieszę się!
- Do mnie- powiedział chłopak i puścił do niej oczko
-Prze, przepraszam- zaczęła się jąkać, gdy poznała ciemnookiego- Ale naprawdę muszę iść.
Delikatnie przesunęła się w lewo, żeby móc ominąć chłopaka, ale ten złapał ją za ramię.
- Kochana...- szepnął jej do ucha, a ona poczuła, że ogarnia ją gorąco, a serce bije jej szybciej.
- Wszystko w porządku?- zapytała pielęgniarka, która właśnie przechodziła po korytarzu i obróciła się na blondynę.
- Zmierzcie mi ciśnienie- powiedziała cicho i odwróciła wzrok od Włocha.
- Jak?- zapytała siostra, zakładając ręce na piersi.
- Nic, nic, ja tu się z koleżanką na randkę umówiłem- odpowiedział za dziewczynę, Federico- A wie pani, biedactwo nie wierzy, bo mi się nie da oprzeć- powiedział i puścił pielęgniarce oczko, a ona wywróciła oczami i poszła.
- To widzimy się o 18:00, młoda- rzucił i ruszył ku wyjściu z oddziału, a ona spojrzała na zegarek.
-" Czwarta"- pomysłała- " Idę do domu, bo nie zdąże"- i podążyła tą samą drogą, co chłopak.
*
Argentyna, Buenos Aires, park- godzina 18:00
Wdychała świeże, wieczorne powietrze i upajała się chwilą. Nie patrzyła na telefon:'' Szczęśliwi czasu nie liczą'', a ona właśnie była szczęśliwa.
Kiedy już zaczynała marznąć po nogach spojrzała na telefon.
18:38
Rozczarowana wzięła swoje rzeczy z ławki i ruszyła do domu. Było jej coraz zimniej i dygotała. Nagle poczuła na swoich ramionach jakąś marynarkę. Odwróciła się.
- Federico- szepnęła, a on przyciągnął ją do siebie. Chwycił za rękę.
Poszli w zupełnie inną stronę. Federico opowiadał o sobie i przeprosił za spóźnienie, mówiąc, że sprawy rodzinne. Ludmiła mówiła mało, słuchała.
Poszli do baru karaoke i przysłuchiwali się śpiewaniu innych, niedługo potem sami poszli zaśpiewać jakiś kawałek z lat 80/90. Bawili się świetnie. Długo później gawędzili w barze przy koktajlu. Potem poszli na spacer w świetle księżyca. Było dokładnie tak, jak dziewczyna sobie wyobrażała. Potem on odprowadził ją do domu. Kiedy przyszła rzuciła torebkę na blat w kuchni i usiadła na krześle, nalewając sobie wody do szklanki.
Nagle usłyszała dźwięk wiadomości i szybko wyciągnęła telefon z torebki
Tu Twój boooski Feduś!
Pamiętaj, że jutro przychodzę po ciebie i idziemy do Studia
Ubierz się ciepło, bo znowu zmarzniesz...
Możesz nawet iść w tej mojej marynarce,
bo ładnie ci w niej.. <3
Ludmiła popatrzyła na siebie i zaśmiała głośno. Zapomniała oddać Federico jego marynarkę, co z nią robi ta miłość...
*
Potem jeszcze chwilę pisała "z kochanym", jak to twierdzi jej mama i poszła spać.
Obudził ją rano budzik o szóstej. Umyła się, ubrała, uczesała, wypindziła i czekała na Fede. Przyszedł po nią, tym razem punktualnie. Na dole drzwi otworzyła mu mama Lu. Przedstawił się jej, jako:"Piękny i cudowny Feduś, który jest celem wszystkich dziewczyn, ale to właśnie Lu, jest jego szczęściarą". Dziewczyna, chcąc ratować sytuację zbiegła na dół, ale mama jej od razu gratulowała wspaniałego chłopaka.
*
Tak mijały im dni na długich, nocnych spacerach, trzymaniu się za ręce, sms- ów o słodkiej i romantycznej treści. Spojrzeń w oczy i uśmiechów, przyśpieszonego bicia serca.... Aż do pewnego dnia...
.png)
Nagle jej oczom ukazał się dziwny widok. Spojrzała w stronę jednej z ławek koło Studia i długo, długo nie odrywała stamtąd oczu.
Powoli skradała się między drzewami, żeby zbliżyć się do obiektu zainteresowania.
Schowała się za jednym grubszym drzewem.
- Nie wierzę, że poszło ci tak łatwo- powiedziała Francesca ze śmiechem, dotykając jego grzywki.
- No, ja też nie myślałem- opowiedział ze wzrokiem wpatrzonym w niebo.
- Ale zapomniałeś o mnie?- zapytała podnosząc się troszkę- Kochasz ją?
- Nie, przecież to była jedna wielka ściema, pamiętasz?- odrzekł Federico i popatrzył Fran w oczy- Ale kocham ciebie.
Dziewczyna spojrzała na bezchmurne niebo z uśmiechem satysfakcji i oparła się o ramię Fede, a potem położyła głowę na jego brzuchu.
- To co, nadal mnie chcesz?- zapytała mało inteligentnie.
- Nadal...- powiedział i gwałtownie ją wyprostował, zbliżając się do niej i zatapiając swe usta w jej.
- Kocham cię, wiesz?- zapytała, gdy przerwali.
- A ja, ja cię kocham tak, że nie da się opisać- powiedział i zaczęli się całować namiętniej.
*
Blondyna stała, jak wryta, nie dochodziły do niej żadne głosy, ani myśli. Nawet nie myślała o tym, że ta miłość to było kłamstwo. Pierwszy raz zaznała takiego uczucia i pierwszy raz jej serce pękło się na drobniusienkie kawałeczki. Ona już tego nie poskleja, już nie będzie mogła nikomu zaufać, tak jak jemu, ale po tym, on stał się już jej największym wrogiem...
Myśli powoli zapełniały jej głowę. Były to myśli tylko o Federico, którego tak lubiła, z którym spędziła najpiękniejsze chwile swojego życia. A potem Fran, jej największa przyjaciółka, którą zawsze wspierała, pomagała... Teraz żałowała tej akcji w szpitalu, chciała wszystko, jak najszybciej wymazać z pamięci...
*******************
Coś mnie naszło na takiego shot' a. To miało być w ogóle tak:
ten shot, czy tam jakiś inny, miał tu być na początku tygodnia, ale, że byłam w szpitalu to nie miałam możliwości,
a jutro dodałabym one- shot na walentynki....
Jeżeli coś namodzę to dodam jutro, a jak nie to przyjmiemy, że to będzie walentynkowe, oki?
No, całuję mocno, ja Julie, bo Alice się zdeczka opuszcza :/ I jak myślicie? Założyć bloga na tym koncie, na dorosłych bohaterów?
Piszcie w komkach i w ogóle komentujcie, odwiedzajcie, bo to b. ważne...
I tak ok. 1200 wyświetleń to dla mnie taka radocha..
Dziękuję Wam i może tyle gadania, hmm?
Mrr.. WalenTynkoWe CałUski....Julie Walter ;*)