piątek, 14 lutego 2014

One- shot by Fedemiła " To wszystko, to była jedna wielka ściema..."

To wszystko, to była jedna wielka ściema...


      Długowłosa blondynka o zielonych oczach wpadła do sali szpitalnej, w której leżała jej koleżanka. Odwiedzała ją często, choć miała mało czasu. Przynosiła jej różne słodkości i książki oraz zeszyty ze szkoły.
Wbiegła do pokoju i zobaczywszy Francescę rzuciła jej się na szyję:
- Cześć, kochana- powiedziała z szerokim uśmiechem- Jak się dzisiaj czujesz?
- Teraz dobrze- powiedziała Francesca, puszczając oczko do Ludmiły.
- O, to fajnie- rzuciła i zaczęła wygrzebywać z torby jabłka, ciastka i nuty.- Tej piosenki naucz się na pamięć.- rzekła i położyła się obok Włoszki na łóżku.- Wiesz, ja tu z tobą będę- zaśmiała się- Ale pierwsze skoczę o coś zapytać.
Brunetka się zaśmiała. Ludmiła zawsze zarażała ją swoim optymizmem, tak było też teraz, gdy leżała w szpitalu.
 Nagle usłyszała ciche pukanie do drzwi:
-" Federico"- pomyślała i westchnęła, ale się uśmiechnęła.
Chłopak usiadł na jej łóżku i popatrzył z lekkim uśmiechem na nią. Zbliżył się, chcąc ją przytulić, ale ona odsunęła jego ręce:
- Zostaw- powiedziała z wyrzutem.
Siedział obok niej i wpatrywał się w jej oczy i całą twarz. Ludmiła stała oparta o framugę drzwi i obserwowała całą sytuację. Po dłuższej chwili Federico zdenerwowany zachowaniem dziewczyny wziął marynarkę i wyszedł zdenerwowany, mało nie strącając kosza na śmieci.
- Hej, czemu dałaś mu kosza?- zapytała Ludmiła, uważnie przyglądając się przyjaciółce.
Ta pokiwała głową.
- Tak myślałam- powiedziała z westchnieniem- Ale wiesz co? Głupiaś... Taki fajny facet, a ty go tak spławiłaś. Ja bym tak chciała, żeby chociaż na mnie popatrzył....
- Skończyłaś?- zapytała znudzonym głosem Francesca, mimo, że w jej oczach błysnęły jakieś dziwne iskierki.
- Fran, co ty znowu kombinujesz?- zapytała Lu, która dobrze znała Włoszkę.
- Nic, musimy się nauczyć tej piosenki, nie?- zapytała, zamykając oczy i równocześnie kryjąc swój jakiś plan.

Łamiesz mi serce, wiesz?
Przeczytała treść sms-a od Federico i, gdyby nie późna noc, roześmiałaby się w głos. Powstrzymała się jednak i odpisała:
Ja nigdy z Tobą nie będę, ale mam pewien pomysł...
Zaczęła szybko pisać mu swój plan i uśmiechała się pod nosem:
-" Ciekawe, co z tego wyjdzie"- pomyślała.
*
Ludmiła biegła pośpiesznie przez oddział, bo została pilnie wezwana przez Francescę. Przerażona, że coś jej się stało, przybyła jak najszybciej.
-Au!- krzyknęła, kiedy ktoś stanął na jej drodze- Spieszę się!
- Do mnie- powiedział chłopak i puścił do niej oczko
-Prze, przepraszam- zaczęła się jąkać, gdy poznała ciemnookiego- Ale naprawdę muszę iść.
Delikatnie przesunęła się w lewo, żeby móc ominąć chłopaka, ale ten złapał ją za ramię.
- Kochana...- szepnął jej do ucha, a ona poczuła, że ogarnia ją gorąco, a serce bije jej szybciej.
- Wszystko w porządku?- zapytała pielęgniarka, która właśnie przechodziła po korytarzu i obróciła się na blondynę.
- Zmierzcie mi ciśnienie- powiedziała cicho i odwróciła wzrok od Włocha.
- Jak?- zapytała siostra, zakładając ręce na piersi.
- Nic, nic, ja tu się z koleżanką na randkę umówiłem- odpowiedział za dziewczynę, Federico- A wie pani, biedactwo nie wierzy, bo mi się nie da oprzeć- powiedział i puścił pielęgniarce oczko, a ona wywróciła oczami i poszła.
- To widzimy się o 18:00, młoda- rzucił i ruszył ku wyjściu z oddziału, a ona spojrzała na zegarek.
-" Czwarta"- pomysłała- " Idę do domu, bo nie zdąże"- i podążyła tą samą drogą, co chłopak.
*
Argentyna, Buenos Aires, park- godzina 18:00
Wdychała świeże, wieczorne powietrze i upajała się chwilą. Nie patrzyła na telefon:'' Szczęśliwi czasu nie liczą'', a ona właśnie była szczęśliwa.
Kiedy już zaczynała marznąć po nogach spojrzała na telefon.
18:38
Rozczarowana wzięła swoje rzeczy z ławki i ruszyła do domu. Było jej coraz zimniej i dygotała. Nagle poczuła na swoich ramionach jakąś marynarkę. Odwróciła się.
- Federico- szepnęła, a on przyciągnął ją do siebie. Chwycił za rękę.
Poszli w zupełnie inną stronę. Federico opowiadał o sobie i przeprosił za spóźnienie, mówiąc, że sprawy rodzinne. Ludmiła mówiła mało, słuchała. 
Poszli do baru karaoke i przysłuchiwali się śpiewaniu innych, niedługo potem sami poszli zaśpiewać jakiś kawałek z lat 80/90. Bawili się świetnie. Długo później gawędzili w barze przy koktajlu. Potem poszli na spacer w świetle księżyca. Było dokładnie tak, jak dziewczyna sobie wyobrażała. Potem on odprowadził ją do domu. Kiedy przyszła rzuciła torebkę na blat w kuchni i usiadła na krześle, nalewając sobie wody do szklanki.
Nagle usłyszała dźwięk wiadomości i szybko wyciągnęła telefon z torebki
Tu Twój boooski Feduś!
Pamiętaj, że jutro przychodzę po ciebie i idziemy do Studia
Ubierz się ciepło, bo znowu zmarzniesz...
Możesz nawet iść w tej mojej marynarce, 
bo ładnie ci w niej.. <3

Ludmiła popatrzyła na siebie i zaśmiała głośno. Zapomniała oddać Federico jego marynarkę, co z nią robi ta miłość...
*
Potem jeszcze chwilę pisała "z kochanym", jak to twierdzi jej mama i poszła spać.
Obudził ją rano budzik o szóstej. Umyła się, ubrała, uczesała, wypindziła i czekała na Fede. Przyszedł po nią, tym razem punktualnie. Na dole drzwi otworzyła mu mama Lu. Przedstawił się jej, jako:"Piękny i cudowny Feduś, który jest celem wszystkich dziewczyn, ale to właśnie Lu, jest jego szczęściarą". Dziewczyna, chcąc ratować sytuację zbiegła na dół, ale mama jej od razu gratulowała wspaniałego chłopaka.
*
Tak mijały im dni na długich, nocnych spacerach, trzymaniu się za ręce, sms- ów o słodkiej i romantycznej treści. Spojrzeń w oczy i uśmiechów, przyśpieszonego bicia serca.... Aż do pewnego dnia...

Był ciepły ranek w Buenos Aires. Federico nie przyszedł dziś po Ludmiłę, więc postanowiła pójść do szkoły sama. Czuła dziwny niepokój i niechęć. Rano ledwo zwlekła się z łóżka, ale musiała. Teraz nad jej głową wesoło ćwierkały ptaki, ale ona nie podziwiała ich, jak zawsze, dziś ją denerwowały.
Nagle jej oczom ukazał się dziwny widok. Spojrzała w stronę jednej z ławek koło Studia i długo, długo nie odrywała  stamtąd oczu. 
Powoli skradała się między drzewami, żeby zbliżyć się do obiektu zainteresowania.
Schowała się za jednym grubszym drzewem.
- Nie wierzę, że poszło ci tak łatwo- powiedziała Francesca ze śmiechem, dotykając jego grzywki.
- No, ja też nie myślałem- opowiedział ze wzrokiem wpatrzonym w niebo.
- Ale zapomniałeś o mnie?- zapytała podnosząc się troszkę- Kochasz ją?
- Nie, przecież to była jedna wielka ściema, pamiętasz?- odrzekł Federico i popatrzył Fran w oczy- Ale kocham ciebie.
Dziewczyna spojrzała na bezchmurne niebo z uśmiechem satysfakcji i oparła się o ramię Fede, a potem położyła głowę na jego brzuchu.
- To co, nadal mnie chcesz?- zapytała mało inteligentnie.
- Nadal...- powiedział i gwałtownie ją wyprostował, zbliżając się do niej i zatapiając swe usta w jej.
- Kocham cię, wiesz?- zapytała, gdy przerwali.
- A ja, ja cię kocham tak, że nie da się opisać- powiedział i zaczęli się całować namiętniej.
*
 Blondyna stała, jak wryta, nie dochodziły do niej żadne głosy, ani myśli. Nawet nie myślała o tym, że ta miłość to było kłamstwo. Pierwszy raz zaznała takiego uczucia i pierwszy raz jej serce pękło się na drobniusienkie kawałeczki. Ona już tego nie poskleja, już nie będzie mogła nikomu zaufać, tak jak jemu, ale po tym, on stał się już jej największym wrogiem...
Myśli powoli zapełniały jej głowę. Były to myśli tylko o Federico, którego tak lubiła, z którym spędziła najpiękniejsze chwile swojego życia. A potem Fran, jej największa przyjaciółka, którą zawsze wspierała, pomagała... Teraz żałowała tej akcji w szpitalu, chciała wszystko, jak najszybciej wymazać z pamięci...

*******************

Coś mnie naszło na takiego shot' a. To miało być w ogóle tak:
ten shot, czy tam jakiś inny, miał tu być na początku tygodnia, ale, że byłam w szpitalu to nie miałam możliwości, 
a jutro dodałabym one- shot na walentynki....
Jeżeli coś namodzę to dodam jutro, a jak nie to przyjmiemy, że to będzie walentynkowe, oki?
No, całuję mocno, ja Julie, bo Alice się zdeczka opuszcza :/ I jak myślicie? Założyć bloga na tym koncie, na dorosłych bohaterów?
Piszcie w komkach i w ogóle komentujcie, odwiedzajcie, bo to b. ważne... 
I tak ok. 1200 wyświetleń to dla mnie taka radocha..
Dziękuję Wam i może tyle gadania, hmm?
Mrr.. WalenTynkoWe CałUski....Julie Walter ;*)        

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 4: Impreza cz.2

Violetta 
Kiedy byłam już na górze zauważyłam Fran, która siedziała sama przy stoliku. Podeszłam do niej. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się i zapytała:
-Podoba ci się ta impreza?
-Tak! Jest naprawdę fajnie. Postaraliście się.
Fran chyba mnie nawet nie słuchała, bo cały czas gapiła się na Marco. Rozmawiał z jakimś chłopakiem.
Marco to nowy chłopak w Studio. Dostał się dopiero pod koniec roku szkolnego. Nie znamy się za długo ale wydaje się miły i według nas pasuje do Fran. Fajnie by było gdyby się spotykali.
Francesca cały czas na niego patrzyła. W końcu się jej zapytałam:
-On ci się podoba prawda?
-On? Czyli niby kto?
-No Marco.
-Co Marco! Nie, nie skąd ci to przyszło do głowy!?
-Fran jesteś pewna. Wydaje mi się, że ściemniasz.
-A nie wiesz przypadkiem gdzie jest Naty i Maxi?
-Fran nie zmieniaj tematu. Jesteśmy przyjaciółkami chyba możesz mi powiedzieć prawdę!
-Tak, masz racje. Marco mi się podoba i to bardzo!
-AAA! Wiedziałam! Wiedziałam!
-Co wiedziałaś- Zapytała Camilla, która nagle usiadła obok nas.
-Dobra powiem ci, tylko nikomu ani słowa, dobrze?
-Ok.
-Fran się zakochała w Marco.
W tej chwili wszystkie zaczęłyśmy skakać ze szczęścia. Miejmy tylko nadzieję, że Maro też czuje to samo do Fran.

Federico
Impreza dla Violetty jest naprawdę super. Wszyscy się dobrze bawią, no właściwie prawie wszyscy. Tylko Tomas siedzi sam przy stoliku i płacze. To dziwne. Tomas płacze i to w miejscu publicznym. Chyba musi mieć naprawdę ważny powód.
Usiadłem koło niego i zapytałem:
-Tomas, dlaczego płaczesz? Nie podoba ci się impreza?
-Nie, nie. Impreza jest super.
-To dlaczego płaczesz?
-Ja nie płaczę. Co ty myślisz, że ja jestem baba?
-Nie no coś ty. Tylko jestem ciekaw bo wszyscy się dobrze bawią a ty siedzisz sam i pła.. sorry ty przecież nie płaczesz.
-Nie no dobra płaczę.
-Ale co się stało?
-Bo moja dziewczyna zdradzała mnie z jakimś Włochem i zerwała ze mną przed chwilą przez SMS-a.
W tej chwili ja też zacząłem płakać.
-Mam podobną sytuację. Tylko moja dziewczyna zdradzała mnie z Hiszpanem. Zaraz Tomas ty jesteś z Hiszpanii!
-A ty jesteś z Włoch! Czyli chodziliśmy z tą samą dziewczyną w tym samym czasie!
-Nie gniewaj się na mnie przecież nie wiedziałem o tym!
-Ja też nie!
Płakaliśmy jak małe dzieci. Chyba wszyscy się na nas gapili ale co tam, nie? Wyglądaliśmy na pewno głupio. W pewnym momencie dosiadł się do nas León:
-Hej chłopaki nie zgadniecie Violetta jest znowu moją dziewczyną.- Gdy to powiedział zaczęliśmy płakać jeszcze bardziej.
-León zamknij się! Nie widzisz jak my cierpimy! Najlepiej idź stąd! Już!- Krzyczał Tomas.
Zdziwiony León poszedł od nas jak najszybciej. Siedzieliśmy tak z Tomasem i płakaliśmy aż w pewnym momencie przyszły do nas dwie dziewczyny usiadły koło nas i zaczęły się pytać dlaczego płaczemy. Opowiedziałem im całą naszą historię. Chyba się wzruszyły. Zaczęły mówić, że jesteśmy bardzo wrażliwi i im się to podoba w chłopakach. Ja i Tomas uśmiechnęliśmy się i poszliśmy tańczyć z tymi dziewczynami.

Violetta 
Cieszę się, że Fran się zakochała. Muszę jej pomóc, bo ona jest trochę nieśmiała i nigdy nie zagada do Marco. O właśnie go widzę. Dobra ja z nim pogadam. To będzie niespodzianka dla Fran. Podeszłam do niego i zapytałam:
-Hej Marco. Lubisz Fran?
-Tak, jest całkiem fajna. Ale po co ci to wiedzieć?
-A tak się chciałam zapytać, bo wiesz ty jej się podobasz.
-Co? Naprawdę? Dzięki, że mi powiedziałaś.
-Nie ma za co? Nie rozumiem, dlaczego to dobrze?
-To już moja sprawa.
Gdy to powiedział odwrócił się i poszedł. Ciekawe czy jemu podoba się Fran.
Podeszłam do Fran i powiedziałam żeby poszła pogadać z Marco. Była zdziwiona ale poszła. Po chwili wróciła ze smutną miną. Zapytałam się co jej jest. Ona odpowiedziała:
-Viola, co ty mu zrobiłaś! Widziałam jak z nim rozmawiasz! On się teraz do mnie nie odzywa! Coś ty mu nagadała!?
-Ja nic! No dobra powiedziałam, że on ci się podoba! Ale myślałam, że się z tego powodu ucieszył!
-No to źle myślałaś i miałaś nikomu nie mówić a zwłaszcza jemu! Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką! Nie odzywaj się do mnie więcej!
Fran była naprawdę wściekła. Chyba rzeczywiście nie powinnam mu tego mówić. Jestem beznadziejna!

Francesca
Zawiodłam się na Violetcie. Ona nie powinna mu o tym mówić. Zrobiłabym to sama we właściwym miejscu i o właściwej porze. Przez nią on mnie znienawidził. Nasza paczka się teraz rozleci! O jest Marco! Idę z nim pogadać! Niech się nie odzywa ale musi mnie wysłuchać!
Pobiegłam do niego i zatrzymałam, bo właśnie chciał wyjść z Resto. Zaczęłam do niego mówić a właściwie krzyczeć:
-Marco! Dlaczego się do mnie nie odzywasz!? Co Violetta ci powiedziała!
-Nic mi nie mówiła!
-Marco nie kłam ja o wszystkim wiem!
-Skoro wiesz to po co się pytasz!?
-Bo chcę wiedzieć!
-Co chcesz wiedzieć? Czy mi się podobasz, odpowiem ci tak, podobasz mi się! Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo!
Kiedy Marco to mówił wyłączono muzykę i wszyscy patrzyli na nas. Chyba nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Po prostu byliśmy tak zajęci swoją kłótnią, że nic nie widzieliśmy. Byłam bardzo zdziwiona słowami Marco więc zapytałam:
-Co ty powiedziałeś?
-Podobasz mi się Fran.-powiedział Marco już trochę spokojniejszy>
-Marco. Ty mi się też podobasz!
Rzuciłam mu się na szyję a on mnie pocałował! W tej chwili wszyscy zaczęli nam bić brawo! To było naprawdę super!


                                                           ************************

Ha ha! Napisałam dzisiaj!
Mam nadzieję, że się podoba.
Pisałam co pierwsze mi na myśl przyszło.
No i jest Marcesca!
Jutro będzie rozdział piąty!
Ciao!




                                                                                                      Alice Verdas :)















Hej! Wybaczcie, że długo nie pisałam ale tak to czasem bywa kiedy internet nie działa a komputer wyłącza się co pięć minut. Wiem, wiem obiecywałam, że napiszę od nowa rozdział 4 i napiszę 5 no ale zrozumcie mnie. Dziś raczej nic nie dodam ale opublikuję rozdział jutro. Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń!




                                                                                                                    Alice Verdas :)

piątek, 3 stycznia 2014

Kto to?

Anonimek chciał zagadkę, proszę


KTO TO, KOCHANI?

Urodzinki!!!

Siemaaa, siemaaa! To ja: Julie Walter. Jestem na chwilę, bo na wolne kara odpuszczona, ale nie wiem jak będzie po. Na  moim blogu nowe posty, więc zapraszam tu:
http://sermejorviolett.blogspot.com
WBIJAJCIE!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie piszę na razie nic, bo nie chcę się wpraszać w plany Alice, która obiecuje, a nie robi... Toż to jest!

Ale do rzeczy jak wiadomo 3 stycznia obchodzą urodziny: Candelaria Molfese i Rodrigo Velila. Zrobiłam więc taką brzydką składankę, ale wiecie to moja pierwsza, zrozumcie mnie... :/
Nom  i wstawię ją tutaj. To jest składanka ze zdjęć Cande, bo za mało mam zdjęć Roro. 
10 stycznia urodziny ma mój mąż Facundo Gambande i może ktoś był chciał jakąś składankę?
No nw... Spróbuję coś zrobić, ale nie wiem, czy Alice czegoś nie planuje... 
Dobra tyle, bo mi się spać chce....

A! Zapomniałabym.... Wszystkiego najlepszego w nowym roku... Abyście byli zdrowi, szczęśliwi, radośni, piękni. Byście się cieszyli z każdego przyżytego dnia. Zczę wam przyjaźni dobrych ocen i, eeeeh... MIŁOŚCI! A no i przytoczę słowa pewnej piosenki "Niech marzenia wam się ziszczą, spełnią sny"...
Znacie? Piosenka z mojej ukochanej bajki Rudooolf! No i niech świat, wasz instrument, gra tak, jak go sobie nastroicie :D<MOJE SŁYNNE ZDANIE>
 Dobra kochani BUENOS NOCHES!!!! 

           

Wszystkiego najlepszego Candelario i Rodrigo!!!
TODO LO MEJOR!
           
                                                                       Julie Walter *)